Dla zainteresowanych kilka szczegółów na temat mojej ciąży z bliźniakami...
Jak już wcześniej pisałam udało mi się donosić do 34 tyg 6 dnia. Byłam bardzo rozczarowana kiedy odeszły mi wody, ponieważ miałam ogromną nadzieję, że dla dobra maluchów uda mi się wytrwać do 36-37 tydz. Z drugiej strony cieszyłam się, że 34 tydz niemal dobiegł końca, ponieważ był to kamień milowy w rozwoju płuc.
Jeżeli chodzi o moje gabaryty, to przy wzroście 165cm i początkowej wadze ok. 54-55kg (tutaj pisałam o mojej kondycji na krótko przed zajściem w ciążę [KLIK])
w 20 tyg ważyłam 60kg,
w 24 tyg - 66kg,
w 28 tyg - 68kg,
w 32 tyg - 73kg,
a ostatecznie 77kg,
czyli w ogólnym rozrachunku przytyłam ok. 22 - 23kg.
Dużo na temat wytycznych żywieniowych i standardów w przypadku ciąż mnogich dowiedziałam się z wcześniej wspomnianego poradnika [KLIK]. Bardzo pomocne było także uczęszczanie na wykłady na temat ciąży/odżywiania/przygotowań do macierzyństwa organizowane przez szpital. Ponadto wyszukałam w sieci ciekawe blogi prowadzone przez mamy bliźniaków - polecam Wyznania Mamy Adasia i Bliźniaków [KLIK].
Oficjalnie, przez całą ciążę byłam pod opieką lekarzy w Stanach, prywatnie byłam również w kontakcie w moją lekarką z Polski. Nie ujmując amerykańskiej służbie zdrowia, mam ogromne zaufanie do lekarzy wykształconych w Polsce. Jestem także bardzo ostrożna jeżeli chodzi o medyczne innowacje, które proponowane są pacjentom w Stanach na każdym kroku. Czułam się o wiele pewniej konsultując przebieg mojej ciąży na obu frontach.
Nie mogę powiedzieć, że ciąża była dla mnie przyjemnym okresem... Niestety doświadczyłam wielu negatywnych objawów. Wiem, że utarło się powiedzenie, że ciąża to nie choroba, ale szczerze mówiąc na każdym jej etapie czułam się nie w pełni sprawna.
Psychicznie również nie byłam w najlepszej kondycji, ponieważ nie lubię znajdować się w sytuacjach, nad którymi nie mam kontroli. Całą ciążę właśnie towarzyszyła mi obawa, że coś może pójść nie tak, a ja nie będę mogła nic na to poradzić. Z niecierpliwością odliczałam dni do coraz to kolejnych ważnych etapów rozwojowych i "bezpiecznych" terminów.
Muszę przyznać, że nie raz można było ode mnie usłyszeć stwierdzenia "że przechodzę przez powolne tortury", czy "nigdy więcej". Nie potrafię nawet opisać jak bardzo cieszę się, że była to ciąża bliźniacza i nie będę musiała przez to wszystko ponownie przechodzić. Tym bardziej, że urodziła nam się córeczka (jak na zamówienie dla mamy) i synek (hmm... dla taty, haha, żartuję oczywiście). Wiadomo, każda ciąża jest inna, ale ja mam bliźniaki i zdecydowanie wystarczy mi już ciążowych wrażeń! x
Follow my blog with Bloglovin